Alois Trancy
*korytarz*
Spojrzał na chłopaka dość sceptycznie.
- A czy wyglądam, jakby mi się spieszyło na lekcję która trwa już od kilku minut? - odpowiedział, uśmiechając się przy tym sarkastycznie. Cóż, przy tym chłopaku nie miał zamiaru udawać grzecznego chłopca na pokaz.
Przeniósł ciężar ciała na jedną nogę i włożył rękę do kieszeni spodni.
- I z tego co widzę, tobie też się bardzo spieszy - dodał. - Nie smuci cię fakt opuszczenia tak wspaniałej lekcji jak biologia?
Offline
Takumi Kuro
*korytarz*
Zaśmiał się cicho w myślach.
-A czy wyglądam, jakby ten fakt mnie smucił? - odparł, celowo upadabniając wypowiedź do wcześniejszej odpowiedzi chłopaka. Rozkoszny, wredny blondasek... dokładnie tak, jak lubił. Uśmiechnął się kącikiem ust, patrząc na Aloisa z góry.
Offline
Alois Trancy
*korytarz*
- No właśnie widzę jak bardzo nad tymi lekcjami ubolewasz - mruknął w odpowiedzi i uśmiechnął się lekko. Co jak co, ale zawsze miło jest spotkać kogoś o podobnym zdaniu oraz stosunku zajęć.
Blondyn dostrzegł uniesione kąciki ust na twarzy czarnowłosego. Przyznać musiał, że ten chłopak był całkiem niezły.
O tak.
Nawet bardzo niezły.
Nie zamierzał tego jednak dać po sobie poznać, ani też robić w chwili obecnej cokolwiek. Woli najpierw się bliżej zorientować na jakim gruncie stoi, albo od czasu do czasu pokusić złotookiego.
Bo drażnienie się z takim przystojniakiem nikomu jeszcze nie zaszkodziło, prawda?
- W takim razie masz może jakiś pomysł, jak można wykorzystać tą wolną godzinę? Bo nie wiem jak ty, ale ja nie mam zamiaru spędzać jej stojąc na korytarzu - powiedział, poprawiając sobie torbę na ramieniu. O nie, on nie miał zamiaru tutaj sterczeć i czekać na dyrektora.
Offline
Takumi Kuro
*korytarz*
-Hmm... - zastanowił się przez chwilę. Co też mogliby... O, nie. Jego wyobraźnia zagalopowała się nieco za bardzo... - Moglibyśmy... pograć w karty? Co powiesz na Pokera...?
Oczywiście rozbieranego... - dodał w myślach, uśmiechając się nieco bardziej perwersyjnie.
Offline
Alois Trancy
*korytarz*
Słysząc propozycję, Alois spojrzał na niego na początku jak na idiotę.
Karty? powtórzył w myślach, patrząc na ten pomysł dość nieprzychylnie. Po chwili zastanowienia jednak, wzruszył ramionami. Sam też, wpadł na pewien pomysł. Jak chce się bawić, to się pobawią.
- W takim razie idziemy do mnie, czy do ciebie? - zapytał niewinnie, odwzajemniając uśmiech.
Offline
Takumi Kuro
*korytarz*
- Możemy do Ciebie... co Ty na to? - rozchylił nieco kołnierz koszuli, odgarniając niesforny lok z twarzy.
Ciekawił go wygląd pokoju blondaska. Co też może skrywać taki "niewinny" chłopiec...?
Offline
Alois Trancy
*korytarz*
Blondynowi nie umknął moment, w którym czarnowłosy poprawił sobie koszulę. Uśmiechnął się na to nieco szerzej.
Ach, chłopaka zaczyna ponosić wyobraźnia widocznie - prychnął w myślach, choć nie można powiedzieć, że był z tego faktu niezadowolony. Wręcz przeciwnie.
- A więc zapraszam do mnie - kiwnął głową i odwrócił się od Taku. Nie patrząc, czy ten idzie za nim, ruszył w kierunku swojego pokoju. Zapowiadała się ciekawa godzina.
[z/t oboje]
Offline
Inoichi Shikaku
*korytarze*
Czasami bywa tak, że człowiek zbłądzi w dżungli życia i gubi się w całym tym pogmatwaniu. Tak tez właśnie czarnowłosy znalazł się nieświadomie gdzieś indziej niż powinien. W przypadkach takich niekiedy lepiej spocząć i zamknąć drzwi umysłu przed nosem wszelakich głupot.
Inoichi, jak gdyby nigdy nic, postanowił właśnie sprawdzić słuszność tej teorii. Rozejrzał się po korytarzy, aby upewnić się że nikt nie idzie. Pusto. Położył się na podłodze twarzą do sufitu. Biało. Biały był zdecydowanie jednym z tych dobrych rzeczy istnienia. Patrząc na sufit, biały sufit, był w stanie bezgranicznej czystości przez którą majaczyła niewyraźna sylwetka. Bił od niej blask ciepłego światła, patrząc na nią, całe ciało ogarniała błogość.
Kim jesteś? - myśl ta nie dawała mu spokoju. Dlaczego czuł coś, czego nigdy przedtem nie doświadczył. Nie pojęte są wyrokujące dary losu. Dlaczego...
Offline
Daisuke Akame
*korytarz*
Cholera... nie poszedł na historię. Ciekawe czy mu się za to oberwie... hm...
Szedł sobie powolnym krokiem przez korytarz, zastanawiając się jaka jest nastęona lecja i co by tu porobić do tego czasu, kiedy zauważył chłopaka leżącego na ziemi. Zatrzymał się i spojrzał na niego z góry, nie za bardzo ogasrniając o co chodzi.
- Coś się stało? - spytał, pochylając się nad nim lekko. Słodkim chłopaczkom należy pomagać...
Offline
Inoichi Shikaku
*korytarze*
Niezidentyfikowany głos ściągnął go z powrotem na ziemię. Zamrugał kilka razy, aby obraz nabrał ostrości. Kiedy zorientował się, że stoi nad nim ten chłopak..hmmm...jak on to miał na imię...
-Aaaaa! - zerwał się na równe nogi.
Przypomniał sobie, blondyn nazywał się Daisuke albo coś w ten szablon.
- Nie strasz mnie tak! To było niespodziewane! - złapał się za koszulkę w miejscu gdzie biło jego serce - Chcesz żebym dostał zawału?! Moje plany zagłady nie mogą dokonać się w tak haniebnym położeniu...
Chwila oddechu, spokój. Niby kto o zdrowych zmysłach mógłby dostać ataku serca w takiej sytuacji, szczególnie że układ krwionośny Inoichego był w bardzo dobrym stanie. Mniejsza o to.
- Wybacz. - spojrzał na chłopaka błyszczącymi oczkami, które wyrażały jak bardzo mu przykro z powodu nietaktownego zachowania. Zdecydowanie musi jeszcze sporo popracować nad swoim kontaktami międzyludzkimi. Nad utrzymaniem kontaktu wzrokowego też, bo nie minęła chwila jak wzrok czarnowłosego powędrował na podłogę.
- Anoo..a Ty nie na lekcji?
Offline
Satoru i Yashiro Kondo
*korytarze*
Satoru trzymał łapką swojego brata za rękaw.
Myślisz, że będzie ciężko...? zapytał. Rozmawiali telepatycznie tylko w towarzystwie innych, a i czasami też mówić zapominali, więc zdarzały się pojedyncze sytuacje.
Szkoła jak każda inna nawet z wampirami... Odparł. Nie lubił o tym wspominać, bo pewnie zdarzą się jeszcze jakieś rody nie przepadające za chłopakami. Zbliżali się do dwójki chłopaków. Satoru uśmiechnął się pogodnie, a Yasuhiro jak szedł z grzywką na oczach tak teraz wyglądał.
-Cześć!- odparł brązowooki, klepiąc po ramieniu brata.
Powiedz coś, przywitaj się... Już chcesz wyjść na dziwoląga?! Zapytał i ponaglił w myślach Yasu-kuna.
I tak wyjdę! Oświadczył i uśmiechnął się lekko, odsłaniając jakby wypełnione wodą, błękitne oczy.
-Niech ci będzie... Witam.- dodał po chwili.
Offline
Inoichi Shikaku
*korytarze*
Na miejsce zbrodni dotarli kolejni rekruci okrutnego świata wojny. Na ich przywitanie skinął tylko głową.
Zasada pierwsza: "Nigdy nie rozmawiaj z nieznajomymi!"
Inoichi nieśmiało się im przyjrzał przekrzywiając to w jedną, to w drugą stronę głowę. Jego szare oczka zatrzymały się najdłużej na brązowookim chłopaku.
Spodobałby się Kitsune~- przeleciało mu przez głowę- Um! To świetny prezent urodzinowy! Tylko jakby go tu zapakować...
Offline
Daisuke Akame
*korytarz*
- Nie chciało mi sie iść. - odparł. - A ty dlaczego leżysz na ziemi? hmm?
Uśmiechnął się kącikiem ust. W tym momencie podeszło do niech dwóch chłopaków. Przeniósł spojrzenie z Inoichiego na dwójkę i przywitał się.
- No cześć kochasiu - to ostatnie dodał w myślach, uśmiechając się nieco szerzej. - Jak Ci na imię?
W międzyczasie pomyślał, że nie będzie najlepiej dla szatyna, jeśli będzie leżał na tej zimnej posadzce.
- No, wstawaj, Księżniczko - mruknął do Inoichiego, łapiąc go w pasie i podnosząc do pionu.
Offline
Inoichi Shikaku
*korytarze*
A to leeń! - chociaż w sumie sam nie poszedł na głupią lekcje. Znów na złej drodze.
- Leże na ziemi, bo tak chce. - odpowiedział bez zbędnych ogródek- Po za tym mają tu ładne sufity, skłaniają do refleksji.
Nim się obejrzał stał na własnych nogach za interwencją blondyna. Niech go cholera, co on sobie wyobraża.
- Nie dotykaj. - wysyczał.
Nigdy nie pozwalał sobie na to, aby ktoś tak po prostu mógł go dotykać gdziekolwiek.
Księżniczko?! - nie mieściło mu się to w głowie. W ciągu dwóch minut runął cały światopogląd Inoichiego.
- I raczej nie ma powodów żebyś tak na mnie mówił.
Offline
Daisuke Akame
*korytarz*
Oj, więc to nie jest jeden z tych, z którymi spotkał się wcześniej. Wreszcie ktoś ciekawszy.
- Powody... one akurat są. - chłopak był śliczny i uroczy. - Ale nie denerwuj się tak. Nie chcemy przecież, żebyś się przeziębił.
Tym razem jego głos nie był już aluzyjny, tylko troskliwy. Miał ochotę pogłaskać go po głowie, ale skoro tamten sobie tego nie życzy...
Offline