Lisek sieciowy
Thierry Durche
*gabinet*
Spojrzał na oczy chłopaka i westchnął cicho. Pomachał dłonią, a dokładniej poruszył powoli przed okiem chłopaka jednak na szczęście te nie było niewidzące.
Wpół niewidomy wilkołak... Cóż, niezbyt miła perspektywa. Ale oddać go to raczej nie odda. Bo i przecież jest stworzony nielegalnie. By przemienić kogoś w wampira, zmiennokształtnego itp potrzeba zgody starszyzny, ewentualnie kogoś z głównego domu zmiennokształtnych. Prawda, Thierry był z głównego domu... ale był adoptowany. Poza tym, starszyzna nie byłaby zadowolona.
I zapewne zabiliby chłopaka.
A na to dyrektor nie miał zamiaru pozwolić.
-Musiał mieć na pazurach swoją krew, skoro po zadrapaniu chłopak się przemienił. Albo zmienił go z premedytacją. -Powiedział uzupełniając historyjkę wampira...
-Cóż, w sumie to nie ważne. Tak czy tak, tego odkręcić się nie da. -Westchnął cicho i odgarnął włosy z twarzy chłopaka.
-Trzeba cię wykąpać... ale najpierw pewnie byś coś zjadł co nie? -Spytał słowa tym razem do chłopca kierując. Wstał i znowu do szafy podszedł po czym wygrzebał chyba cudem koszulkę zwykłą, materiałową. Bo i on większość rzeczy miał zrobione ze skóry innych zmiennokształtnych... Nie chciał nago latać gdyby musiał się przemienić. Rzucił koszulkę wampirowi, chcąc zapewne żeby ten ubrał w nią chłopaka, bo i sam nadal szukał czegoś w szafie.
-Anu, teraz większość osób jest na lekcjach prawda? -Spytał zastanawiając się co zrobić z dzieciakiem...
Offline
Anukis Ibelden & Szczenię
*Pokój Dyrektora*
Przewrócił oczyma i zerknął na dziecko.Kiedy nagle koszulka poleciała w jego stronę złapał ją w dłoń i spojrzał na materiał.
-Nie lepie było by go zwyczajnie...-nie dokończył wiedząc że dziecko słyszy-Bezboleśnie. Widzisz w jakim jest stanie.Ledwie co się porusza.I jeszcze niewidomy na jedno oko...raczej nieciekawa perspektywa dalszej egzystencji.-zmarszczył brwi i w dół na twarz chłopca zerknął jaki to patrzył na niego z bojaźnią.
-Pytasz się dziecka jakie to ledwie żyje czy by coś zjadło. -zauważył po czym posadził ciemnowłosego wiedząc że na nic zda się jego sarkazm, co jak co ale wiedział że Thierry będzie bronił życia wilkołaka własną piersią teraz. W pewnym sensie podobało mu się to.Jednak tylko w pewnym.
Zdjął z ramionek koc po czym nałożył przez głowę koszulkę chłopcu.
Jaka i tak była dość duża na niego.
-Wstaniesz sam?-zapytał podnosząc się na nogi a ciemnowłosy uniósł głowę ku niemu.
Sam nie wiedział co się dzieje dookoła.Ci ludzie nie byli chyba źli.Dali mu ubranie,chcieli nakarmić i wykąpać. Chcieli...ale czy aby na pewno?
Kiwnął lekko głową po czym z ociąganiem wstał chwiejąc się przez chwilę na boki.
Wreszcie spojrzał jednym okiem na ciemnowłosego jaki właśnie szukał czegoś w szafie.
-...-otworzył usta ale nic z nich się nie wydobyło. Potarł obolałe nadgarstki znów dłonie do swojej małej piersi przyciskając. I tak stał jak ofiara gapiąc się na dyrektora.
Aż coś białego mu na chwilę wzrok przesłoniło.Fuknął cicho w tył z niemym krzykiem odsuwając się i trafiając na nogi wampira.Bo i ten stał za nim a w dłoni trzymał zwilżoną chusteczkę ścierając z niego brud i próbując jakoś doprowadzić go do porządku.
-Cicho ...nie irytuj mnie bardziej.-prychnął Anukis widząc jak chłopiec szarpie się próbując wyswobodzić z objęć.
Offline
Lisek sieciowy
Thierry Durche
*gabinet*
Jakoś nie miał najmniejszego zamiaru posłuchać jakże mądrej rady wampira... O nie, co to to nie. Nawet mowy nie ma by zabił chłopaka. W końcu ciemnowłosy znalazł i spodnie, jakich to doszukać się nie mógł po czym podszedł do nich.
-Żyje, więc ma żyć. -Oznajmił spokojnie po czym na chłopaka zerknął. Coś było nie tak... Cóż, jeśli wilkołak przerwał struny głosowe to moze byc nieciekawie... ale przecież dzieciak dźwięki jakieś wydawał, więc raczej głosu nie stracił.
Przykucnął przed nim po czym jedną nogę chłopaka uniósł i założył mu już po chwili dużo za duże spodnie na tyłek. Zawiązał sznurek dresów, coby te z niego nie spadły i następnie oberwał kawałek nogawek, coby te za długie nie były... No i były w sam raz. W pewnym sensie.
-Jest teraz wilkołakiem, więc jeśli coś zje to szybciej wydobrzeje. -Powiedział i zerknął na chłopca gdy już z jego spodniami zrobił porządek.
-Możesz mówić? -Spytał bo i gdyby chłopak mówić nie mógł już był by problem... Bo nie dość ze na jedno oko nie widzi, to jeszcze mówić nie może...
Oby jednak nie stracił głosu. Dyrektor westchnął cicho wstając na równe nogi.
-Anu, jakbyś był trochę delikatniejszy dzieci by do ciebie leciały jak ćmy do światła... wiesz? -Powiedział po czym znów na chłopaka spojrzał. Tak... definitywnie trzeba go umyć... Mógłbym do tego Anukis zatrudnić... Zerknął na wampira i uśmiechnął się sam do siebie Ale chyba lepiej mu tego zaoszczędzić. Pomyślał rozbawiony nieco.
Offline
Anukis Ibelden & Szczenię
*Pokój Dyrektora*
Słysząc o co pyta mężczyzna zerknął na wampira i odsunął się obejmując jedną nogę ciemnowłosego.Co jak co ale wolał jego niż białowłosego.
Kiwnął pozytywnie głową jednak głosu żadnego nie wydał z siebie.
Anukis zmarszczył brwi i zerknął na dyrektora.
-Gdybym był delikatniejszy to jeszcze więcej ich by mnie oblegało.-zerknął na dziecko-Masz jakieś imię czy wymyślić ci mamy?-zapytał poważnie, a wilkołak zamrugał i mocniej ścisnął nogę mężczyzny.
-...al...t-coś tam wydukał w materiał spodni a Wicedyrektora zapewne szlag by trafił gdyby nie fakt iż nie mógł się złościć na wilka. Bo i nie jego w sumie wina że się bał.
Założył na krzyż dłonie i postanowił jeszcze nie tracić cierpliwości.
-Nie słyszę...-oznajmił już nieco łagodniej i uśmiechnął się delikatnie.
Zerknął na Thierry'ego.
-Wiesz jak się teraz zachowujesz?- jak matka tego gówniarza... dodał w myśli odpowiadając sam sobie.
-Wszyscy uczniowie już opuścili stołówkę jeśli o to ci chodzi. Spotkamy się na niej.Teraz cię opuszczę i...-podszedł do wyjścia z pokoju-..i na zaś zabierz telefon. Spotkamy się na stołówce.-dodał po czym wyszedł z pokoju zostawiając ciemnowłosego z chłopakiem.
Wyszedł otwierając gabinet na korytarz i skierował się na parter do sekretariatu.
[i Anukis znika na Parter ^^]
Offline
Lisek sieciowy
Thierry Durche
*gabinet*
Spojrzał na dukającego chłopca a następnie na wampira. Uśmiechnął się lekko, nieco lisio gdy tylko usłyszał zmianę tonu głosu wampira. Małą ale zawsze jakąś...
Wzrok przeniósł znów na chłopaka i westchnął cicho.
-Nie musisz się mnie tak trzymać, nikt ci krzywdy nie zrobi. -Przyznał po czym chłopaka po głowie pogłaskał. Spojrzenie na jasnowłosego przeniósł i uśmiechnął się nadal z lekka podstępnie.
-Zachowuje się jak miłosierny samarytanin? -Ni spytał ni powiedział, po czym uśmiechnął się nieco przyjaźniej.
-Dobrze... Do zo baczenia na stołówce. -Powiedział po czym na chłopca spojrzał.
Muszę Anu chyba to jakoś wynagrodzić... jak na jego nastawienie do dzieci dzielnie to znosi Zaśmiał się cicho sam do siebie.
-Chodź chodź... Nie zjem cie. Jak się czujesz? -Spytał starając się do drzwi jakoś dojść. No, ale przyklejony do jego nogi chłopiec mu to uniemożliwiał.
Offline
Szczenię
*Gabinet*
Odczepił się wreszcie od mężczyzny i odetchnął cichutko po czym rozejrzał się po gabinecie.
Podszedł do biurka i wziął z niego długopis naraz. Bo i miał ładny wedle mniemania dziecka kolor.
Zamrugał zastanawiając się nad czymś po czym pstryknął nim.
Uśmiechnął się ledwie widocznie po czym rozejrzał znów po pokoju.
Pokazał mężczyźnie długopis by nie pomyślał że chce go ukraść i odłożył znów na biurko.
Palcem pokazał na fotel po czym podszedł i wgramolił się na niego.
Usiadł i znów się rozejrzał. Bo i od innej strony widział gabinet.
Jednak nie uśmiechnął się już. Twarz chłopca nic już na powrót nie wyrażała.
Po chwili zsunął się z fotela i podszedł do mężczyzny.
Zadarł głowę do góry po czym ją spuścił i zaczął znów nadgarstki pocierać patrząc na nie.
Dopiero teraz przypomniały mu się pytania.
Jak się czuje?
Trudno powiedzieć...
-D..dobrze...?-wreszcie wydukał z siebie po czym zerknął spode łba na mężczyznę.Bo i nie wiedział czy to była dobra odpowiedź. A może miał powiedzieć źle?
Offline
Lisek sieciowy
Thierry Durche
*gabinet*
Spojrzał na chłopaka i uśmiechnął się gdy ten coś powiedział. To był dobry znak...
Pogłaskał go po głowie i skrzywił się nieco... Trzeba go naprawdę wykąpać i to szybko =-=""
Westchnął po czym Rozejrzał się. Już dochodziła czternasta trzydzieści... Podszedł do biurka i pogrzebał w nim chwile, pozamykał wszystko po czym i pokój swój zamknął z pękiem kluczy w dłoni stając.
-Więc, jak masz na imię? -Spytał w końcu odwracając się w stronę chłopaka. Cóż, najwyżej sobie pomyślą uczniowie że do reszty oszalał i jakąś przybłędę przygarnął.
W sumie... to będzie prawda.
Złapał chłopaka lekko za ramiona i wyprowadził go z gabinetu, zamykając drzwi po chwili.
-Chodź, idziemy do kuchni. -Powiedział prowadząc chłopca w stronę schodów, coby wyjść ze szkoły. Bo i musieli się przecież do internatu dostać.
Mam tylko nadzieje że jednak nikt nas nie zobaczy... Wole żeby niczego się domyślać nie zaczęli, jeszcze ktoś by skojarzył ten worek psa i chłopaka... Westchnął cicho gdy szli już w stronę internatu.
Offline
Lawrence Talbot
*Gabinet/Korytarze*
Kiedy wyszli na korytarz rozejrzał się i nieco przygarbił.
Szare oko wolno sunęło po wszystkim po czym naraz za dłoń obiema rękoma złapał mężczyznę.
Przełknął ślinkę i chwilę milczał nie wiedząc co ma powiedzieć.
-L....Ta...-jąkał się przez krótki czas po czym zeszli na jakiś korytarz na którym zauważył jasnowłosego mężczyznę z jakimś innym chłopcem.
-Talbot...-wreszcie powiedział ale nie wiadomo było czy to imię czy nazwisko w zasadzie.
Złapał naraz swoje prowizoryczne spodnie i podciągnął je nieco rączką po czym znów szybko złapał się ręki dyrektora.
-Lawrence Talbot.-powiedział niemal szeptem by nikt nie słyszał, jakby jego imię było zakazane.
-Nie...nie powiesz nikomu?-zapytał choć do końca nie wiadomo było czy pytał o to by Dyrektor nie zdradził nikomu jak się nazywa czy może chodziło tu raczej o jego formę wilczą.
-J...ja coś dam jak nie powiesz...Jak, jak znajdę.Albo...-nie wiedział jak ma przekonać mężczyznę.
Bał się że ktoś się dowie że tu jest. Że znów go wsadzą do worka. Że będą znów się pastwić nad nim ...
Offline
Okita Souji
*korytarz przed gabinetem*
Korytarzem szedł powolnym krokiem wysoki, przystojny blondyn. Ręce wciśnięte miał głęboko w kieszenie spodni, a biała, luźna koszula drgała lekko poruszana przez powietrze. Na twarzy mężczyzny widniał lekki, jakby rozmarzony uśmiech. Albo uśmiech wariata. Albo ćpuna. Interpretować go można było w różne sposoby. Ale niestety, albo właśnie i stety, uśmiech ten rzadko kiedy schodził z ust tegoż oto osobnika, który aktualnie zmierzał w kierunku gabinetu dyrektora, na tak zwaną rozmowę kwalifikacyjną.
Ciekawe, czy będzie zabawnie...
Offline
Daisuke Akame
*korytarz przed gabinetem*
Zaszedł prawie pod gabinet dyrektora, tak właściwie sam nie wiedząc dlaczego. Ciągle był niezaspokojony, ale nie mógł nic na to poradzić. Oparł się lekko o ścianę, wyciągając tabliczkę czekolady i zaczynając powoli ssać kawałek z brzegu, zamykając oczy. obok siebie usłyszał kroki.
Offline
Okita Souji
*korytarz przed gabinetem*
Zastanawiał się właśnie, czy aby na pewno idzie w dobrym kierunku, kiedy przed jego oczami pojawił się prawie znikąd (tylko przed jego. Chłopak pewnie stał tam cały czas) młodzieniec, o niezwykłej jak dla Okity urodzie. Uśmiech na twarzy mężczyzny poszerzył się. Podszedł do pomarańczowowłosego.
-Dzień dobry. Czy tu jest może gabinet dyrektora?
Offline
Daisuke Akame
*korytarz przed gabinetem*
Otworzył oczy. Przed nim stał blondyn. Blondyn, na którego widok Daisuke poczuł niezidentyfikowane dreszcze rozchodzące sie po całym ciele... Odjął czekoladę od usta i odezwał się:
- Dzień dobry... Tak, gabinet jest w tamtą stronę... - mówiąc to badał łapczywie wzrokiem po kawałeczku całego swego rozmówcę, aż w końcu jego czysto błękitne, miejscami niemal granatowe tęczówki zatrzymały sie na oczach mężczyzny.
Offline
Okita Souji
*korytarz przed gabinetem*
Zauważył, że chłopak mu się przygląda. Posłał mu kolejny ze swoich uśmiechów, ale jego oczy utkwione były w tęczówkach młodego. Miały przyjemnie błękitny odcień...
-Dziękuję. Nazywam się Okita. Okita Souji. Jesteś może uczniem tej szkoły?- zagadnął. Nie wiedział czemu, ale chłopak mu się spodobał... nawet bardzo spodobał.
Przeniósł ciężar ciała na jedną nogę. Wyciągnął jedną rękę z kieszeni tak, że teraz wisiała luźno wzdłuż jego, a jakże zgrabnego ciała.
Offline
Daisuke Akame
*korytarz przed gabinetem*
Widząc, że mężczyzna posyła mu uśmiech, jego usta również wygięły się w leciutkim, seksownym uśmieszku.
- Tak. Od niedawna. A pan...? - Nie przestawał patrzeć mu prosto w oczy, odgarniając delikatnie niesforny kosmyk z twarzy.
Offline
Okita Souji
*korytarz przed gabinetem*
-Czy jestem uczniem? Oh.. chciałbym. Nawet bardzo. Dużo by się dało, żeby wrócić do swojego młodego ciała. Ale cóż. Właśnie zmierzam do dyrektora. Czeka mnie rozmowa kwalifikacyjna. Być może, w najbliższej przyszłości będę twoim nauczycielem.- zaśmiał się. Jak zwykle miał niesamowicie dobry humor.
Obserwował chłopaka i jego poczynania. Podobał mu się jego uśmiech.
Offline